Rozdział dwudziesty pierwszy
- Jesteś tego pewny?- on na to, popatrzył się na mnie znaczącym wzrokiem
- No to, gdzie znajdziemy tego Klaina, czy tam Chanel?
- Szczerze to nie wiem. Nie chodzę do takich sklepów- powiedziałam skrępowana
- No to chodź do mapki
Gdy tylko tam się znaleźliśmy,
Harry szybko przeciągnął palcem po zminiaturyzowanym centrum
handlowym i już po jakiś 10 minutach znaleźliśmy się w jednym ze
sklepów. Poczułam się trochę niezręcznie. Wiem ile takie
ciuchy kosztują. Ale co ja mogę na to poradzic - on nie przyjmuje
ode mnie sprzeciwów!? No cóż, trudno, będę musiała
sobie z tym pogodzic. Nagle szatyn puścił moją rękę i podszedł
do jednej ze sprzedawczyń. Po jakiś 5 minutach rozmowy, wrócili
oboje.
- A..więc to ta młoda dama, która zasługuje na tą piękną kreacje- powiedziała ekspedientka, no co ja się zaczerwieniłam
- Tak, to ona- dodał Haza
- No, to chodź za mną, pokaże ci parę sukienek i pójdziesz do przymierzalni
Spojrzałam na mojego chłopaka, na
co on się tylko uśmiechnął. Tak jak mi kazano, udałam się za
miła panią. Mijałyśmy pełno wieszaków, na których
wisiały markowe ubrania. Po czym to poznałam?! Po tych karteczkach,
które wiszą przy nich. One powinny być chyba ozłacane!
Szłam tak przez dobre 10 minut, mając już w ręku parę kreacji,
które nieustannie dodawała mi sprzedawczyni. Masakra, ile
takie coś waży! No dobra, Elena weź się w garśc, nie możesz
sprawic przykrości Haroldowi, nie narzekaj, chłopak się stara! Po
tym wszystkim, wskazała mi drogę do szatni i życzyła powodzenia.
Przymierzalnia była ogromna, a droga do niej niczego sobie. Na końcu
„korytarza” szatniowego, stał wielki fotel, na którym
siedział sobie od tak loczek, posyłając mi swój uśmiech.
Odsłoniłam zasłonkę i weszłam do środka. Powiesiłam na tych
prze dziwacznych wieszakach stroje „no i się zaczęło”.
Rozebrałam się do bielizny i zdjęłam z wieszaka pierwszą
sukienkę. Miałam mały problem z jej założeniem – nie umiem
zasunąc zamka znajdującego się na moich plecach. Wyłoniłam
szybko głowę zza zasłony.
- Haz...?, mógłbyś?
- Jasne- chłopak podszedł do mnie- No i jak? Pokażesz się?- dodał z uśmieszkiem
- Najpierw to ja się muszę zapiąc, pomożesz- na te słowa pokazałam mu swoje plecy
OCZAMI HARRE'GO:
Pokazała mi swoje plecy
odsłaniając duży kawałek jej biustonosza... Był cały czarny,
zrobiony z koronki. Wiedziałem, że miałem jej zasunąc tą
sukienkę, ale... Kurcze ona to robiła specjalnie!!! Zamiast zasunąc
jej zamek, dotknąłem jej pleców.
- El?
- Mhhh?
- A umiesz tak...? 1, 2, 3 hej- i po tych słowach jej biustonosz był odpięty
- Harry!!!- wydarła się na mnie- Zapinaj i to szybko- powiedziała rozwścieczona
- Przepraszam...ja myślałem, że...a nie ważne...taki głupi żart
- Głuptas, też bym się z tego śmiała, ale nie w takim miejscu!!!
- Czyli nie gniewasz się na mnie?!
- No co ty
Ona jest wspaniała –
kocham ją!!!
OCZAMI ELENY:
Po założeniu sukienki
loczuś usiadł na fotelu, a ja prezentowałam się na „wybiegu”.
Ubrałam już chyba milion sukienek, ale tylko na dwie zwrócił
większa uwagę...klik, klik
- Długo tak mam jeszcze przymieżac te sukienki? Żadna ci się nie podoba...
- Czekam na taką w której będziesz wyglądac olśniewająco, nieprzeciętnie i w ogóle
- Harry, to będzie ostatnia, mam dośc- posmutniał
- No dobra...
Weszłam do przebieralni
i ubrałam na siebie OSTATNIĄ sukienkę – nareszcie!!! Wyszłam z
tam tąd, gotowa na ponowną krytykę. Ale chwila, jego tam nie było!
Fotel był pusty! Wyszłam szybszym krokiem i zaczęłam błądzic
wzrokiem po sklepie, wołając „Harry”. Po chwili zobaczyłam, że
jeden wieszak się lekko rusza. Postanowiłam podejśc bliżej.
Nagle, wyskoczył – szatyn. Był przebrany w czarny garnitur z
wielką muchą.
- Jestem Styles, Harry Styles- powiedział ochrypłym głosem
- Hahahahaha, dobra Bondzie hahhahahah i jak- obkręciłam się w około klik
- Je...je...jest piękna, to znaczy...ty wyglądasz w niej pięknie!!!- byłam ta odpowiedzią zaskoczona (mile)
- Dobrze się czujesz- popukałam się w czoło
- Najlepiej jak tylko potrafię XD. O to mi chodziło!!! Bierzemy!!!!
- Że, co?!
- Bierzemy!!!- w tym momencie spojrzałam na cenę
- O nie, nie, nie kochany, odpada. Za droga!!!
- Idziemy do kasy, chodź- wiedziałam, że i tak moje słowa się nie zdadzą, więc posłusznie podążyłam za nim- Proszę- wręczył mi torbę z zakupioną rzeczą
- Dziękuję ci- wpiłam się w jego usta
- To ja ci dziękuję- ponowił pocałunek- To co, może tera buty?
- Harry...
- Widziałem reklamę, że są teraz takie fajne w Dior
- Rozumiem, że moje protesty tu nic nie dadzą- zignorował to
- Wiesz co, chyba zgłodniałem, masz na coś ochotę?
- Nie, dzięki
- A gdzie można coś zjeźc?
- Tam na samej górze
- Okej, idziesz ze mną?
- Wiesz co, to ty idź, a ja wstąpię jeszcze do takiego jednego sklepu i spotkamy się w tym całym Dior, okej?
- No dobra..
- Nie marudź mi tu- pocałowałam go i odeszłam
15 MINUT PÓŹNIEJ:
Rozglądałam się za
czymś wygodnym, ale jednocześnie eleganckim. Wiedziałam, że tu
można kąponowac sobie fajne ciuchy. No nareszcie, znalazłam!!!
Była to śliczna sukienka w kwiatki. Hmmm, ale może do tego jeszcze
jakieś buty...? Po jakiś w sumie 15 minutach, znalazłam to czego
potrzebowałam klik. Udałam się więc do szatni. Zawiesiłam sobie
torbę, a obok wieszak. W pewnym momencie, ktoś odsunął zasłonkę
z przebieralni i wparował do środka. Była to wysoka brunetka z
zielonymi oczami. Zmroziła mnie wzrokiem. Przestraszyłam się -
byłam zmieszana. Dziewczyna złapała mnie za ramiona i docisnęła
do prowizorycznej ściany lekko unosząc. Bałam się jej strasznie,
więc otwarłam szeroko usta, aby zacząc krzyczec.
- Nawet nie próbuj, bo ci zmiażdżę tą twoją śliczna buźkę- wycedziła. Była straszna, a mnie przeszły dreszcze. Matko kochana, ta dziewczyna była do wszystkiego zdolna!!!- Odwal się od niego!!!
- Ale o co ci chodzi?!- odpowiedziałam z ledwością
- Kurwa, ja myślę, że doskonale wiesz o kogo mi chodzi
- Spokojnie, uspokój się
- Zamknij się szmato. Masz zostawic Stylesa, rozumiesz!!! Bo jak nie, to wiesz mi, że nie ręczę za siebie!!! Prędzej czy później, pożałujesz, że się na tym świecie znalazłaś!!!- mówiła krzycząc do mnie
Zamurowało mnie, co ja
jej miałam odpowiedziec?! Nieznajoma, odsunęła się ode mnie,
zmierzyła wzrokiem i wyszła z impetem.
- Pamiętaj, obserwuję cię- dodała- Dziwka- i zniknęła mi z oczu
Stałam jak wryta, nie
wiedziałam co się ze mną dzieje. Czy ta dziewczyna właśnie
groziła mi śmiercią?! To było straszne. Miałam mętlik w głowie.
Przecież nie mogę się jej bac – chyba. Przecież nie mogę
odejśc od loczka. Przecież...cholera ja się naprawdę boję!!!
Pytanie tylko czy mam to powiedziec Hazie? Czy mam go martwic, aby
się teraz zadręczał, czy po prostu olac ta całą zaistniałą
sytuację. Nie wiem co o tym myślec. Chyba na razie zatrzymam to dla
siebie, nie będę go denerwowac. Spędzimy miło dzień, tak na
pewno tak będzie – oby...